MENU

Maroko Fotografie – Aleksandra Nowak #12

MAROKO FOTOGRAFIE

Ze mną.

Najtrudniej jest zacząć, potem już jakoś leci! A nas tak poniosło, że zaraz po nocy sylwestrowej wylądowaliśmy w Afryce. Maroko to kraj, który na mojej podróżniczej liście był w pierwszej trójce, jednak wcześniej nie było okazji, by tu dotrzeć. Maroko fotografie. 12 dni w poszukiwaniu najpiękniejszych palet, zaczarowanych miejsc i oryginalnych smaków. Dostałam więcej, niż się spodziewałam, zupełnie inaczej niż w Indonezji. Zapraszam Was na fotograficzną podróż do tego magicznego kraju, Maroko.

Marrakesz

Uczta dla oczu. Spanie w riadach już jest pewnego rodzaju atrakcją. Spędziliśmy tu 3 dni i mimo tego, że fotografowałam najmniej, to kolekcjonowałam inspiracje zewsząd. Przechadzki i gubienie się w starej medynie, Plac Dżamaa al. Fina, Medersa Ben Youseff, Pałac Bahina, Ogrody Mojarelle, dzielnica żydowska Mellah i Muzeum Fotografii. Te miejsca udało się zobaczyć w Marrakeszu, stolicy Maroko. Fotografie, po ich więcej jeszcze wrócę, jak tylko będzie okazja.

Al – ujun / Chefchaounen / Szafszawan

Z miłości do niebieskiego? Mogłabym tak godzinami, ale nie chcę Was zanudzać. Wyprawa na północ była długa, niekoniecznie z dobrą jezdnią. Miasteczko Szafszawan położone jest ok. 7 godzin od Marrakeszu w północno-zachodniej części państwa. Niebieska perła przyciąga turystów z całego świata. To pocztówka Maroka, położone pomiędzy górami miasto jest niczym zaczarowane. Kolor domów w medinie wywodzi się z tradycji mieszkających tam kiedyś Żydów. Niebieskie alejki i labirynty mają klimat nie do podrobienia. Koniecznie musicie tu przybyć  jak będziecie w Maroko.

Fez

Nigdy nie zapomnę, jak tu dotarliśmy. Było trochę po północy, jesteśmy w samym sercu medyny, i chłopaki mnie pytają, czy to na pewno tutaj. – Bo tak trochę creepy, i Ci Marokańczycy to chyba z haszem czy czymś innym tutaj handlują. – Mówię tak, to tutaj, jak na stolicę narkotykową przystało. Idziemy! W Fez spaliśmy w najpiękniejszym kilkupoziomowym riadzie w Maroko. Położony w samym sercu medyny, z dachem i widokiem na stare miasto. Z sypialni widziałam dziedziniec z basenem a wokół niego bujne kwiaty w donicach. Coś pięknego!

Medyna w Fez, to labirynty pełne zagadek, można się tu zgubić nawigacja nie działa ze względu na położenie. Magia starego miasta, niesie za sobą ogrom historii. Niestety część magii przyćmili lokalsi, którzy ?za pomoc? wyłudzają pieniądze, chodzą za turystami i naganiają, co w pewnym momencie staje się męczące. Jednak ze względu na urok starej medyny, a w jej centrum garbarnie, w których wyprawia się skórę, zdecydowanie warto odwiedzić to miasto.

Merzogua – Sahara

Kolejnym punktem na naszej mapie objazdowej w Maroko była Sahara. By zobaczyć, choć zalążek największej pustyni świata i spędzić tam noc pod gwieździstym niebem. Wszystkie miejsca, które pragnęliśmy zobaczyć są daleko od siebie położone. Jednak zdecydowaliśmy się dotrzeć i tu, miasta Merzogua by z niego przetransportować się na Saharę.

Złoty piasek i garstka turystów przechadzająca się na wielbłądach przy zachodzie słońca. My spacerujący po wydmach, a ja to raczej ta biegająca. Zabrakło kilku chwil, by dłużej napawać się widokiem. Temperatura po zachodzie słońca w styczniu szybko spada, tej nocy mieliśmy na sobie ubrania, śpiąc pod kocami. Wcześniej?

Były bębny, było śpiewane,
wspomnienia niezapomniane.

Torda Gorge

Czerwone kazby i głębokie wąwozy przeplatające się między gajami palmowymi. Sama trasa przez Maroko to widoki zapierające dech w piersiach. Torda Gorge jest najczęściej odwiedzanym wąwozem w państwie, to wąska szczelina znajdująca się pomiędzy pionowymi monumentalnymi przypierającymi różne odcienie czerwieni skałami. U ich stóp płynie lodowata rzeka. Wąwóz był po drodze do następnego miejsca, zawitaliśmy i kolejno udaliśmy się w dalszą podróż. Maroko fotografie.

Jemy mandarynki,
dużo mandarynek.
Maroko fotografie.

Warzazat / Ouarzazate

Warzazat słynie z produkcji filmowych, takich jak Gradiator, Babel, Mumia  czy Królestwo Niebieskie. Odwiedziliśmy muzeum kina, które nie zrobiło na nas spektakularnego wrażenia. Jednak ciekawym i wartym zobaczenia w tym mieście jest “the old synagogue”. Synagoga, która przybrała wygląd mini muzeum. Przewodnikiem jest chłopak, który z zamiłowaniem opowiada o kulturze i religii żydowskiej, porównując do islamu. Docelowo udaliśmy się do położonego ok 30min miasta Ajt Bin Haddu.

Ajt Bin Haddu

Drugie największe zaskoczenie wyjazdu do Maroko. Fotografie robią się tu same, magia tkwi w najsłynniejszym ksarze, który jest wpisany na światową listę dziedzictwa UNESCO. Ufortyfikowana osada zbudowana jest z gliny, słomy i kamieni. Niezwykle krucha, a przez długie wieki pełniła funkcje obronne. Jednak to?

Umiejscowienie miasteczka Ajt Bin Haddu, między palmowym gajem a brzegiem rzeki Warzazat zapiera dech w piersiach. Osadę można obserwować z najwyższego punktu znajdującego się tuż obok. Pustynne, surowe, przepastne otoczenie z marokańskimi szczytami, to miód dla oczu. Mimo innych planów oprócz zachodu słońca na który się nieco spóźniliśmy, postanowiliśmy zostać na wschód, by jeszcze przez moment podziwiać to zaczarowane miejsce.

Jebel Toubkal – trekking na szczyt gór Atlas

Tego nie da się opisać, to trzeba przeżyć. To myśl, którą często mam w głowie, bowiem to momenty nie do powtórzenia. Jebel Toubkal to czterotysięcznik, jednocześnie będący najwyższym szczytem Maroka oraz Afryki północnej. Położony na paśmie gór Atlasu Wysokiego w Parku Narodowym Toubkal. Tyle teorii, teraz praktyka.

Ze względu na ograniczany czas, bo byliśmy w Maroko 12 dni, postanowiliśmy wejść na szczyt w jeden dzień. Czy jest to trudna trasa? Góra nie wymaga umiejętności technicznych, jednak ogólnej kondycji i sprawności fizycznej. Kolejnym aspektem jest wysokość, bowiem wejście na szczyt czterotysięcznika wymaga aklimatyzacji.

Jest 03.00 w nocy, zaczynamy wyjście z miasta Ilmil, które leży na 1700 m npm. Kilka godzin marszu na pół śpiąco, pomiędzy jemy batoniki proteinowe i czekoladę. Jesteśmy w schronisku, które leży na 3200 m npm, pijemy herbatę, jemy kanapki, zakładamy raki i ruszamy wraz ze wschodem słońca. Podobnie jak inni turyści, którzy nocowali w schronisku. Idziemy trawersem ścianą, na której nie operowało słońce. Jest dość stromo, jednak śnieg jest zmrożony, a ścieżka wyznaczona.

Mimo trawersu częste przystanki ze względu na zmieniające się ciśnienie były nie do przeskoczenia. I wtedy? pojawia się słońce. Pogoda na zamówienie proszę Państwa. Bo nic nie dodaje tyle energii jak gwiazda centralna układu słonecznego. Po drodze usłyszałam wiele “ku..”, ta to ma motor w…  te niezliczone pokłady energii to zbiór spełnienia marzeń, motywacji i chęci. Bo czasem chęci i powtarzanie ich wkoło wystarczą by osiągnąć cel. Maroko fotografie.

Atak szczytowy, słońce świeci w pełni, grań Toubkala za nami, mijamy kilka turystów z przewodnikami (od zdarzeń w 2018 roku morderstwa dwóch Skandynawek, wejście na Toubkal możliwe jest tylko z przewodnikiem). Ostatnie 200m to spacer. I jesteśmy, szczyt Jebel Toubkal zaliczony. Szalenie dumna, zmęczona, ale wciąż taka dumna. Choć zdobyłam pięciotysięcznik będą w Peru to jak w życiu, droga jest istotniejsza niż sam cel. Jesteśmy na szczycie, sami. Jest tak cudownie, pogoda bez zmian, towarzyszy nam słońce. Robimy kilka zdjęć i czeka nas droga powrotna, bo cel to dopiero połowa trasy.

Początek to bułka z masłem, pojedzeni, napici, wysikani, szczęśliwi. Jednak z biegiem trasy dopada mnie odcięcie baterii, dużo mniej siły. Robimy częste przystanki już za schroniskiem, bo pod niego to mam wrażenie, że mogłabym zbiec. Kolejno mijamy innych turystów żartują, już tak niewiele zostało. Zaczyna się zmierzch, pierwsza chmura nadciągnęła. Nigdy nie widziałam tego zjawiska stąd mam kolejne baterie do powrotu. Mijamy kolejną ścieżkę i kolejną i znowu przystanek, bo jesteśmy na nogach od tylu godzin. Coca-cola, cukier działa na moment, ale wytrwale idziemy dalej. Dotarliśmy na metę, widok samochodu stojącego na parkingu – bezcenny.

Zrobiliśmy to, 4 tysięcznik w zimie.
Idziemy spać.
Wstajemy i jedziemy, kolejne 3/4 dnia w trasie.
Maroko fotografie.

Agadir

Tu spędziliśmy ostatnie popołudnie, zmęczeni po kilkunastogodzinnym trekkingu. Oglądamy kończący się dzień nad Atlantykiem. Z miłości do plaży i zachodów słońca, nie mogłam sobie wymarzyć lepszej scenerii na koniec wyjazdu. Piwo 0%, za którym biegał Mati, migdały karmelu, którego cenę negocjował Marcin i miętowa herbata, która miała być jedna a były dwie od Łukasza. Bo Maroko to kraj, w którym jak się nie targujesz, to Cię nie szanują.

A my się szanować chcemy.
I z tego miejsca jeszcze raz.
Mati, Łukasz, Marcin – ­­­­­DZIĘKUJĘ.

     

Maroko Fotografie

Poprzednio:

11# Indonezja

10# Jordania

9# Peru

INSTAGRAM

Comments
Add Your Comment

CLOSE